Magia szampana
Co takiego jest w tym winie, że urzeka zarówno delikatne kobiety jak i prawdziwych twardzieli, z Jamesem Bondem na czele? Co sprawia, że piją go zarówno gwiazdy kina jak i nowojorscy raperzy?
To z pewnością wyjątkowe wino. Powstaje w chłodnym, północno-wschodnim regionie Francji. Do jego produkcji używa się głównie trzech rodzajów winogron. Chardonnay, pinot noir, meunier to szampańska święta trójca, choć w jednej z gmin używane są winogrona gamey.
Historia powstania tego trunku jest dość zawiła i sięga siedemnastego wieku. Ważną rolę odegrał w niej pewien jegomość...
Podobno „pił gwiazdy”, tak skomentował swoje odczucia podczas degustacji szampańskiego wina. Podobno jako pierwszy użył trybuszonu, by otworzyć butelkę wina. Podobno to dzięki niemu wszystko, co związane z winem musującym, nabrało znanej nam dzisiaj formy. Pierr Perrignon, to o nim mowa, zrewolucjonizował winiarstwo w szampańskim regionie. Choć, jak wielu uważa, wina musującego nie wymyślił, bo kilkadziesiąt lat przed nim zrobili to Anglicy, to z pewnością jego innowacje i wkład w technologię winiarską nie pozostają bez znaczenia. Dzięki niemu wzmocniono butelki szampana, tak by nie pękały w piwnicach podczas drugiej fermentacji.
On też zapoczątkował zamykanie butelek drewnianym korkiem. On jako pierwszy w rejonie postanowił zmieszać wino z kilku winnic i kilku szczepów i różnych roczników, a następnie doprowadził je do kolejnej fermentacji. Druga fermentacja, która zachodzi w butelce, to najbardziej znamienna cecha tego wina. Przed laty proces ten rozpoczynał się samoistnie. Wiosną, gdy w piwnicach, w których składowano butelki wzrastała temperatura, drożdże zawarte w winie „budziły się” i przerabiały resztki cukru na alkohol i dwutlenek węgla. Uwięziony w butelce gaz, z łatwością rozpuszcza się w winie i sprawia, że jest ono nie powtarzalne, a po rozlaniu do kieliszków pieni się majestatycznie. Szampan to trunek kapryśny i wymaga specjalnego traktowania. Najlepiej czuje się w kredowych piwnicach Szampanii, gdzie może leżakować latami, nabierając właściwego mu charakteru. Ponieważ ciśnienie gazu w butelce sięga sześciu atmosfer korek szampana zabezpiecza się specjalnym drucianym kapturkiem, nazywanym z Francuska agrafe.
Kolejną sprawą, związaną z szampańskim twórcą i często niepoprawnie interpretowaną, jest poprzedzający nazwisko mnicha akronim DOM. To swego rodzaju manifest Braci Benedyktynów, którego łacińskie rozwinięcie brzmi: Deo Optimo Maximo - czyli Bogu najlepszemu, największemu. I trzeba przyznać, że boskości w dokonaniach mesieur Pierra nie brakowało. Szampan jest winem wyjątkowym. Jego długowieczność może wprowadzić w zakłopotanie nawet wielkie wina z Burgundii i Bordoaux. Często butelki mające kilkadziesiąt lat, po otwarciu potrafią zaskoczyć. Nierzadko w wiekowych szampanach, zachowują się resztki gazu, co nadaje temu trunkowi wręcz magicznych właściwości. Nie jest to jednak wino rześkie, świeże i perliste. To dumny i poważny nektar, którego spokój, po rozlaniu do kieliszków, burzy unoszący się co kilka minut bąbelek gazu. Z pewnością nie takiego trunku szukamy z myślą o celebracji noworocznej zabawy. Jego kolor jest głęboki i przypomina barwę starego złota. Zapach bywa duszący i bardzo intensywny. Na noworoczne harce lepiej wybrać młodego szampana, którego temperament będzie zdecydowanie bardziej imprezowy.
Taki jest szampan. Dostojny i zaskakujący. Bywa też zwodniczy, bo zawarta w nim mieszanka alkoholu i dwutlenku węgla potrafi poważnie zawrócić w głowie.
Słowa Madamme Bollinger zdają się tylko potwierdzać tę opinię.
„Piję go gdy jest mi wesoło, lub by poprawić sobie nastrój. Czasami sięgam po kieliszek by zaostrzyć sobie apetyt, a czasem gdy jestem głodna. Popijam go w samotności, a picie go w towarzystwie uważam za obowiązek. Często piję go po prostu dlatego, że chce mi się pić”.
Autor: Sebastian Siwek